W roku 1934 wydano trzy numery pisma "Życie Podstołeczne - pismo poświęcone sprawom osiedli podwarszawskich". Możemy się z niego dowiedzieć interesujących informacji na temat rozbudowującego się Legionowa.
Wydawcą pisma było Towarzystwo Miłośników Osiedla Legjonowo, sama redakcja mieściła się w Legionowie przy ul. Szosowej 3, a redaktorem naczelnym był Hipolit Plichta. Zapewne dlatego losy tej miejscowości były szczególnie dobrze opisane.
W pierwszym numerze z lipca 1934 roku możemy przeczytać dwa artykuły, które mimo upływu 90 lat wydają się być prawie na czasie. W pierwszym artykule problemy z ówczesną "patodeweloperką" w postaci hrabiego Potockiego, wysokie ceny prądu, kiepski stan ulic, błoto i kałuże. Całe szczęście, że obecnie deweloperzy nie przejmują sprzedanych już wcześniej nieruchomości, co jak widać było możliwe ówcześnie.
Drugi artykuł to tradycyjnie problemy z koleją i jak widać temat wieczny (dosłownie, bo to prawie wiek minął) czyli kałuże na ulicach.
W kolejnych numerach pisma temat hrabiego Maurycego Stanisława Potockiego powtarza się. Dowiadujemy się o dewastacji lasów w wyniku nadmiernej parcelacji, o braku utwardzonych dróg oraz o kryzysie i problemach finansowych. Dowiadujemy się także o problemie handlu w niedzielę (całkiem jak u nas współcześnie).
Zapraszam do przeczytania oryginalnego tekstu. Całość można znaleźć w archiwach Polona.pl
Z LEGJONOWA, lipiec 1934
Wskutek głodu mieszkaniowego, oraz szybkiego przyrostu ludności w Warszawie rzuciła się kilkunastotysięczna rzesza pracowników umysłowych i fizycznych instytucyj państwowych i prywatnych, zwabionych szumnemi i obiecującymi ogłoszeniami w pismach („natychmiastowa hipoteka...", „pożyczki", „światło elektryczne" i t. p.), do nabywania dziatek z terenów dóbr Jabłonna, płacąc w wielu wypadkach za piaszczyste lub zabagnione kawałki ziemi niebywale sumy.
Działki te zabudowano w miarę możności mniejszemi lub większemi domami, ogrodzono, założono ogródki i w ten sposób w ciągu kilku lat powstało osiedle Legjonowo na obszarze około 1.000 ha, złożone z kilku tysięcy parcel, na których stanęło około 2.000 domów. Dzięki pracy i zabiegom nabywców miejscowość ta ma wszelkie dane do stania się wzorowem osiedlem letniskowem, do którego corocznie przyjeżdża lub w niem stale mieszka kilka tysięcy inteligencji warszawskiej.
Osiedle Legionowo jako podstołeczna miejscowość letniskowa, oddalona zaledwie o 18 klm. od Warszawy i mająca nader dogodne warunki komunikacyjne, posiadu wielkie możliwości rozrostu i rozwoju.
Niestety, pewna nieustępliwość ze strony sprzedawcy działek, p. Potockiego, jak również nieświadomie popełnione błędy nabywców działek przy podpisywaniu umowy, dalej błędy dawnego Zarządu Gminy i niedopatrzenia Władz Samorządowych, stają na przeszkodzie normalnemu rozkwitowi, jaki możnaby osiągnąć przy współpracy ogółu mieszkańców z Władzami Komunalnemi.
Umowy kupna-sprzedaży parcel, zawierające niesłychanie uciążliwe rygory dla nabywców, a zastrzegające wszelkie możliwe korzyści sprzedawcy p. Potockiemu, postawiły większość nabywców w położeniu bez wyjścia, gdyż ci skutkiem wzrastającego kryzysu i ogólnego spadku zarobków nie mogli podołać uciążliwym warunkom umów, a p. Potocki z całą bezwzględnością wykorzystał rygory, zawarte w umowach, rugując nabywców, którzy wpłacili często ponad połowę umówionej ceny ich dziatek, a co więcej, burząc postawione przez nich domy będące niekiedy plonem oszczędności całego życia. Wpłacone sumy przepadły oczywiście na rzecz sprzedawcy.
Oto w jaki sposób stanowisko p. Potockiego nie tylko, że wyrządza krzywdę i pozbawia dachu nad głowę liczne rzesze nabywców parcel, lecz co gorsza, zraża innych do budowania własnego domu.
Dalej umowa, dotycząca oświetlenia, zawarta przez p. Potockiego z Zarządem Gminy Legjonowo w czasach pomyślnej koniunktury gospodarczej, stała się niewykonalną zaraz na początku kryzysu gospodarczego. Ceny za prąd, zastrzeżone w umowie, stały się niemożliwym ciężarem dla gminy, skutkiem czego Zarząd Gminy nie mógł uregulować zaległych sum za zużyty prąd. Na proponowane ustępstwa p. Potocki nie zgodził się, lecz wstrzymał dostawę prądu. Ulice Legjonowa toną więc w ciemnościach już od dwóch lat. W następstwie tego zaczęły się mnożyć wypadki kradzieży i rabunku, co zmusiło mieszkańców do zorganizowania obywatelskiej straży bezpieczeństwa. Dopiero więc samoobrona społeczna, oraz sprężysta działalność miejscowego posterunku P. P. sprawiły, iż stosunki bezpieczeństwa są już zupełnie zadowalające.
Ponadto ulice Legjonowa, które miały. być regulowane przez p. Potockiego, co było wyraźnie zastrzeżone przy udzielaniu pozwolenia na parcelację, pozostały w stanie pierwotnym, a w okresie słot są wprost niemożliwe do przebycia. Wszelkie starania i zabiegi, czynione przez zorganizowanych mieszkańców osiedla Legjonowo nawet u wyższych czynników decydujących, nie dały żadnych wyników.
Jak widzimy, dobre chęci i dzielna inicjatywa jednostek rozbija się o brak zrozumienia ze strony tego czynnika, który chyba najbardziej winien być zainteresowany w należy tym rozwoju osiedla, gdy w dalszym ciągu pragnie czerpać zyski z jego parcelacji.
Miejmy jednak nadzieję, że mimo tych trudności dzięki wytężonej pracy miejscowego społeczeństwa przy aktywności Władz Samorządowych, której mieszkańcy Legjonowa mają prawo od nich oczekiwać, niepożądane te stosunki ulegną zmianie na lepsze.
O dostęp do kolei w Legjonowie, lipiec 1934
Już kilkakrotnie zwracali się mieszkańcy Legjonowa do Warszawskiej Dyrekcji Kolejowej o naprawienie wejścia na peron przystanku kolejowego w Legjonowie od strony północnej. Dotąd jednak niestety nic w tym kierunku nie zrobiono, aby więc z tej strony dostać się na peron, trzeba mieć nadal nieprzeciętne wyrobienie sportowe. Mieszkańcy jednak chętnie zrezygnowaliby z tych emocjonalnych przyjemności sportowych, zawsze doznawanych kosztem usmarowania w błocie lub zapiaszczenia.
Nie lepiej przedstawili się sprawa stacji kolejowej w Jabłonnie. Tu znów, aby dostać się mi stację w porze deszczowej, trudno nic wpaść w olbrzymie, rozlewające się dokoła kałuże tak od strony ulicy Kościuszki, jak i głównej szosy warszawskiej.
Możeby odpowiednie władze kolejowe zainteresowały się bliżej tą sprawą i umożliwiły pasażerom wejście na przystanek i stacje.
Miejmy nadzieją, że kwestja ta niebawem doczeka się rozwiązania.
Opracowano na podstawie:
- "Życie Podstołeczne", 1934, źródło: Polona